sobota, 29 grudnia 2012

SURÓWKA A'LA GRECKA, CZYLI COŚ POMIĘDZY


SURÓWKA A'LA GRECKA, CZYLI COŚ POMIĘDZY

Przedstawiam jedną z moich ulubionych surówek, którą przeważnie przygotowuję do obiadu, jeśli pod ręką mam zielone oliwki (czarnych moje wyrachowane podniebienie nie preferuje;p). Na niewielką porcję potrzebne będą:

kilka listków sałaty pekińskiej
2 małe pomidory
2 małe ogórki konserwowe
pół czerwonej papryki
kilka zielonych oliwek
sól i pieprz do smaku

Wszystkie składniki kroimy w kostkę, doprawiamy solą i pieprzem, a na 15 minut przed podaniem polewamy domowym vinegretem, do którego zrobienia potrzeba:

2 łyżki oliwy z oliwek
1 łyżka soku z cytryny
1 łyżeczka musztardy dijon
sól i pieprz do smaku


Surówka smakuje naprawdę wybornie zarówno solo jak i w towarzystwie np pieczonej pałki z kurczaka i kaszy gryczanej:)

Aj jak mnie długo nie było:( ubolewam, ale obiecuję poprawę:)


Wiem, że nic, ale to absolutnie nic nie tłumaczy mojej nieobecności na blogu, jednak ciągle jeszcze żyjąc świąteczną atmosferą jakoś sobie trzeba to wyjaśnić. Generalnie rzecz biorąc nie miałam jakoś ochoty i weny twórczej do "bazgrania", w związku z tym postanowiłam zrobić sobie przerwę, ale oczywiście tęskniłam za blogiem (żeby nie było;p). Pochłonięta jednak w zupełności przygotowaniami świątecznych wypieków (i ich degustacją, co zaowocowało po świętach dodatkowymi 2 kg;p) oraz zajęta do reszty "raczkowaniem" mojej Córci tak jakoś wyszło;p no i koniec tych dywagacji, nie było mnie i tyle. Nazbierało się jednak troszku tematów do opisywania, stąd obiecuję, że będę od dziś tutaj zaglądać dość często:)

sobota, 17 listopada 2012

Recenzja: Tusz do rzęs Maybelline Colossal Volum Express

Dzisiaj "rzucam na tapetę" kolejny kosmetyk, który z pewnością gości w każdej kobiecej kosmetyczce i... co tu dużo gadać, jest niezbędnym elementem każdego makijażu:) Szczerze powiem, że praktycznie za każdym razem kupuję inny tusz, inna marka, zawsze ten sam kolor- czarny. 
Przyznam się, że nie lubię wydawać więcej niż 25 zł za tusz, stąd powiedzmy, że wybieram te z niższej półki. 
Raz jeden jedyny postanowiłam zaszaleć i za namową kuzynki kupiłam tusz LOREAL'a Volume Million Lashes, którego nabyłam w promocyjnej cenie za 49 (sic!) zł i no muszę powiedzieć, że efekt był rewelacyjny, ale jak to tusz, używałam go standardowo- ok 3 miesięcy i trzeba było kupić nowy.

Obecnie testuję Maybelline i oto moja ocena:
*zwiększa objętość, nie skleja rzęs (chyba, że się przesadzi ze szczotkowaniem)
*szczoteczka dość dobrze "się prowadzi" po rzęsach
*utrzymuje się cały dzień, nie osypuje
*cena adekwatna do jakości
*w skali od 1 do 5 oceniam na mocną 3



czwartek, 15 listopada 2012

KREM Z POMIDORÓW SUPER GĘSTY

Kochani!
Dzisiaj wzięły mnie smaki na mega pyszną zupkę- krem pomidorowy. Tradycyjna pomidorówka już dawno mi się znudziła i szukałam smaku, który byłby prawdziwie mój. Cieszę się, że go znalazłam:-)
Potrzebne będą:

1 duża lub 2 małe cebule
2 duże ząbki czosnku
2 łyżeczki oliwy z oliwek lub oleju rzepakowego 
2 szklanki wody 
pół kostki rosołowej
4 średnie marchewki
2 duże pomidory
tomata pomidorowa (pół kartoniku) lub sok pomidorowy
sól, pieprz
bazylia (najlepiej świeża, ale może być w proszku)
odrobina chili (2 szczypty)
odrobina słodkiej papryki (pół łyżeczki)

Cebulę i czosnek obrać, pokroić w drobną kostkę. Na rozgrzaną oliwę wrzucić najpierw cebulę, zarumienić i dorzucić czosnek. Przesmażoną cebulę z czosnkiem wrzucić do garnka z wodą, dorzucić kostkę rosołową. Dodać obraną i pokrojoną w duże kawałki marchewkę. Jak marchewka zmięknie można dorzucić obrane ze skórki (wcześniej należy je zatem sparzyć) i pokrojone w kostkę pomidory. Po ok 15 minutach do garnka wlać tomatę pomidorową lub sok, a pod koniec gotowania wszystko przyprawić: solą, pieprzem, bazylią, chili i papryką słodką. Jeżeli zupa okaże się zbyt kwaśna można dodać pół łyżeczki cukru. Na końcu wszystko zblendować blenderem na gładki krem. 

Można przyozdobić zupę kawałkami mozarelli i kleksem jogurtu naturalnego (jak u mnie na zdjęciu).
Podawać z brązowym ryżem, pełnoziarnistym makaronem np. świderki lub grzankami z pełnoziarnistego chleba.
POZDRAWIAM



sobota, 10 listopada 2012

Przepis na piękne ciało i duszę...

Dzisiaj, korzystając z tego, że Córcia ciut wcześniej zasnęła, postanowiłam wreszcie napisać słów kilka na  temat, który w dużym stopniu wiąże się z tytułem mojego bloga...

Odchudzanie, dieta, wyrzeczenia, głodówka, katorżnicza harówka- do niedawna tak właśnie wyglądała moja walka z nienaganną sylwetką. Skutek? Raz chudłam, raz tyłam i tak wkoło macieju, chociaż obiektywnie rzecz ujmując przez całe swoje życie (biorąc pod uwagę okres od okresu dojrzewania po dzień dzisiejszy, a liczę sobie 26 lat) moja waga nie przekraczała tzw. prawidłowego wskaźnika masy ciała (z ang. BMI czyli body mass index), który nie powinien być wyższy niż 25.
Ciągle jednak byłam niezadowolona ze swojego wyglądu, porównywałam się do o wiele szczuplejszych koleżanek i co tu dużo ukrywać nie czułam się dobrze we własnej skórze. Tak na marginesie sądzę, że problem ten ma dzisiaj ogromny odsetek nastolatek, ale o tym może w innym poście.

W każdym bądź razie troszkę w moim życiu się pozmieniało: skończyłam studia, poszłam do pracy, wyszłam za mąż i... urodziłam śliczną, zdrową Córeczkę, o której odkąd pamiętam marzyłam i... tak naprawdę macierzyństwo zmieniło nie tylko moje ciało (uważam, że na plus:)), ale i sposób patrzenia na rzeczywistość.

Zrozumiałam, że mam ogromne szczęście rodząc zdrową Kruszynkę i od tej pory mam Swoją Własną RODZINĘ, za którą jestem odpowiedzialna, dla której chcę być zdrowa!
I w tym momencie otworzyły mi się oczy, bo zrozumiałam, że ZDROWIE= PIĘKNO!
Brzmi to być może nieco patetycznie, ale sądzę, że jeśli każda mama, kobieta, dziewczyna zrozumie to, co ja    problem nadwagi, braku samoakceptacji i wiecznego narzekania na swoje życie po prostu zniknie:)

Jaki jest zatem mój przepis na sukces?  NALEŻY JEŚĆ:-)

1. PRODUKTY BOGATE W BŁONNIK (produkty zbożowe z pełnego przemiału, czyli: makarony razowe, ryż brązowy, pieczywo pełnoziarniste, kasze gruboziarniste oraz rośliny strączkowe, warzywa i owoce. Błonnik bowiem: nadaje uczucie sytości, poprawia pracę jelit, a zatem usprawnia metabolizm oraz bierze udział w oczyszczaniu organizmu z toksyn)

2. RYBY I OWOCE MORZA (jeżeli ktoś nie lubi, tak jak ja, owoców morza, musi jeść: łososia, dorsza, śledzia, makrelę, pstrąga, halibuta, solę, tuńczyka i wiele innych pysznych mieszkańców wodnego przestworza, gdyż ryby zawierają przezdrowe tłuszcze i kwasy Omega-3, które regulują stężenie hormonu zwanego leptyną a im więcej zjadanych ryb, tym jej niższy poziom, przez co organizm szybciej spala tkankę tłuszczową)

3.CHUDE MIĘSKO (chuda wołowinka, cielęcinka, jagnięcinka, kurczak, indyk, królik są bogatym źródłem białka, zawierają mało tłuszczu, dają na dłużej uczucie sytości, a organizm podczas trawienia białka spala więcej energii, niż w przypadku trawienia węglowodanów czy tłuszczu)

4. CHUDY NABIAŁ (mleko1,5% tłuszczu, chude sery, jogurty, kefiry, maślanki zawierają bardzo dużo wapnia, które przyspiesza rozkład związków tłuszczu w organizmie)

5. KWASZONE WARZYWA (np. ogórki, kiszona kapusta- zawierają między innymi kwas mlekowy, który sprzyja lepszemu przyswajaniu potraw, ponadto pomagają w usuwaniu nadmiaru wody z organizmu, a po ich spożyciu czujemy się bardziej syci)

6. PRZYPRAWY (oregano, bazylia, pieprz ziołowy, papryka, imbir, cynamon i wiele wiele innych nie tylko wzmacniają smak potraw, ale i przyspieszają trawienie produktów, a przede wszystkim zastępują lub przynajmniej ograniczają użycie przez nas soli kuchennej, która i tak znajduje się w nadmiarze w różnych kupowanych przez nas produktach.

7. Do picia: WODA, WODA i jeszcze raz WODA- ma 0 kalorii, idealnie nawadnia nasz organizm, a przede wszystkim bierze udział we wszystkich procesach zachodzących wewnątrz nas, a jej niedobór zwalnia metabolizm i utrudnia dostateczne usuwanie toksyn z organizmu.

Proste nie?
Stosując się do powyższych "zaleceń";p nie mam problemu z wagą (ubytek nadprogramowych 7 kg po ciąży i dodatkowych 5 zebranych wcześniej), nie straszne mi są  przeziębienia, mam więcej energii, czuję się o niebo lepiej i wcale nie tęsknię za wysokoprzetworzonymi fast  foodami, słodyczami i słonymi przekąskami:),a  moje dawne odchudzanie nazywam dziś zdrowym odżywianiem, lepszym wyborem, doskonalszym stylem życia:)

Pozdrawiam:*

piątek, 9 listopada 2012

DESER JOGURTOWO- KAWOWY



Oj, ale dzisiaj za mną chodziło coś słodkiego, kawowego i najlepiej małokalorycznego.
Niestety spośród całej listy deserowych przepisów, które z kolei chodziły mi po głowie nie byłam w stanie wybrać takiego, który miałby mniej niż trylion kalorii, wobec tego zaczęłam szperać w sieci i natrafiłam na baaardzo fajniutki blog http://paulinka-to-ja.blogspot.com , który bardzo przypadł mi do gustu,a wśród naprawdę wielu przepisów znalazłam ten, który nieco zmodyfikowałam i nazwałam po swojemu:d oryginalna nazwa to koktajl kawowy, ale według mojej receptury ta nazwa sprawdzi się bardziej:d
A więc potrzebujemy:


2 kubeczki jogurtu naturalnego (według mnie najlepszy jest Zott )
2 łyżeczki kawy rozpuszczalnej
1 łyżka cukru kryształu (może być więcej jesli ktoś lubi słodziusieńko)
1 łyżeczka ciemnego kakao
szczypta cynamonu
starta, gorzka czekolada do dekoracji
plasterek pomarańczy

Kawę należy rozpuścić w niewielkiej ilości wody, dodać cukier, ostudzić. Jogurty wymieszać z kakao, cynamonem, ostudzoną kawą i dokładnie mieszać do uzyskania jednolitej konsystencji (nie trzeba używać blendera). Wstawić do lodówki. Przed podaniem udekorować startą czekoladą.

mmm....pyyyyycha:-)


SAŁATKA PYCHA BROKUŁ W TOWARZYSTWIE NITEK MAKARONOWYCH I KUKURYDZY


Mam dla Was dzisiaj prościusieńki przepis na "co by tu dzisiaj zjeść do obiadu:-)
Sałatka ta jest naprawdę szybka w przygotowaniu, tania i przede wszystkim bardzo zdrowa. Zawiera tylko cztery składniki:
150 g różyczek brokuła (źródło witaminy C i kwasu foliowego)
20 g makaronu nitki (zdrowe węglowodany zawsze wskazane)
20 g kukurydzy    (źródło witamin: D, E, A i K oraz z grupy B)
łyżeczka oliwy z oliwek (żeby witaminki D i K mogły się rozpuścić)

Brokuła dzielimy na różyczki, gotujemy w lekko osolonej i ocukrzonej wodzie (1 łyżeczka cukru powoduje, że brokuł jest pysznie chrupiący) ok. 8 minut od zagotowania. Makaron również gotujemy w osolonej wodzie al dente przez kilka minut. Kukurydzę odsączamy z zalewy. Wszystkie składniki mieszamy razem z oliwą z oliwek i już:)

Dla tych, którzy nie muszą liczyć kalorii polecam pyszny sosik do tej sałatki, zamiast oliwy z oliwek:
100 ml jogurtu naturalnego
1 łyżka majonezu
kilka zmiażdżonych ziaren zielonego kardamonu (niestety dość ciężko dostępny, ale może być suszony)
sól, pieprz





czwartek, 8 listopada 2012

Recenzja: Masło do ciała ujędrniające po porodzie...

Pierwszy kosmetyk, który postanowiłam zrecenzować na moim blogu to właśnie to masło do ciała. Dlaczego? Otóż jeszcze kiedy byłam w ciąży wielokrotnie słyszałam, że powinnam szczególnie zadbać o swoją skórę w błogosławionym stanie, że radość z bycia wielkorybkiem to jedno, a po przyjściu Maluszka na świat będę biadolić, że zwisa mi tu i tam. Szczerze mówiąc zwisały mi wówczas takie opinie, bo jak słyszałam, jakie metody "ujędrniające" stosowały niektóre starsze ode mnie stażem matki to aż mi skóra cierpła i to bynajmniej nie na brzuchu;p ale ja nie o tym:) Postanowiłam słuchać się mimo wszystko własnego rozsądku i po prostu smarowałam całe swoje ciało zwykłymi balsamami do ciała, takimi, które sprawdzały się u mnie już wcześniej. Niemniej jednak po porodzie "natchniona" wszystkimi radami skusiłam się na kupienie produktu specjalnie przeznaczonego dla kobiet "po" i postanowiłam sięgnąć po niedrogi i wydajny kosmetyk. I tak oto na mojej półce w łazience znalazło się owo masło, za które zapłaciłam w zwykłej drogerii 14 zetka z groszkami.
A teraz krótka ma opinia:
*masło rzeczywiście wydajne, 200 ml starcza spokojnie na 2 tygodnie smarowania
*lekka konsystencja umożliwia nałożenie małej ilości produktu, który jednak nie wchłania się za szybko
*przyjemny zapach i miły dla oka kolor (inny niż na zdjęciu powyżej, jest raczej lekko lazurowy)
*efekt? a i owszem, na mnie podziałało i świetnie ujędrniło szczególnie brzuch i uda, ale to może kwestia genów a nie smarowidła?:)
*W skali od 1 do 5 polecam na mocną czwórkę:)



LEKKI DORSZ Z BRĄZOWYM RYŻEM I SURÓWKĄ Z PEKINKI, POMIDORA I OGÓRKA

Witam wszystkie moje potencjalne Czytelniczki:)
Wstał dziś nowy, piękny dzień, moja Córka co prawda kolejną nockę z rzędu przeżywa bolesne ząbkowanie, ale na szczęście w ciągu dnia jest radosna jak Skowronek. Korzystając z chwili wolnego (dziadkowie stanęli na wysokości zadania i zabrali Małą na jesienny spacer) postanowiłam wkleić przepis na pyszny, lekki i co najważniejsze niezwykle prosty sposób na zdrowy obiad:)


LEKKI DORSZ Z BRĄZOWYM RYŻEM I SURÓWKĄ Z PEKINKI, POMIDORA I OGÓRKA

Składniki:

100 g filetu z dorsza (lub innej, niskotłuszczowej ryby)
30 g brązowego ryżu
kilka listów kapusty pekińskiej
średni pomidor
pół niedużego ogórka
mała marchewka
świeży koperek
3 łyżeczki oliwy z oliwek
dowolna mieszanka przypraw do ryb
odrobina soku z cytryny
sól, pieprz do smaku

Dorsza kroimy na niewielkie kawałki, oprószamy przyprawą do ryb, dodajemy szczyptę soli, pieprzu i skrapiamy sokiem z cytryny, odstawiamy na minimum 10 minut do lodówki. W tym czasie zagotowujemy wodę z połową łyżeczki soli i wsypujemy do niej ryż, który musimy gotować ok 25-30 minut. Zanim zaczniemy smażyć rybkę przygotowujemy surówkę: pekinkę, pomidor, ogórek kroimy w kostkę, marchewkę ścieramy na tarce o dużych oczkach, koperek siekamy. Wszystkie składniki mieszamy, dodajemy sól, pieprz, 2 łyżeczki oliwy z oliwek oraz sok z cytryny.  Pod koniec gotowania ryżu możemy usmażyć dorsza. Na małej patelni rozgrzewamy łyżeczkę oliwy z oliwek i wrzucamy rybę, smażymy krótko (ok 10 minut) co jakiś czas mieszając, żeby się nie przypiekła.
Smacznego!


Danie nie jest jakieś szczególnie wyszukane:) Po prostu podaję przepis na to, co jest pyszne, zdrowe i znane od dawien dawna. Ryba może być naprawdę pyszna i wcale nie trzeba traktować jej trylionową ilością tartej buły, jajek, oleju i innych mąk;p Pozdrawiam


wtorek, 6 listopada 2012

A więc (wiem, wiem, nie powinnam zaczynać zdania od "a więc", ale jakoś muszę więc...:) już od dłuższego czasu myślałam o tym, żeby zacząć pisać...
Pamiętnik spaliłam dawno temu, papier chyba powoli zaczyna być passe, stąd pojawiła się myśl: "a może by tak zacząć prowadzić blog?"
Nie wiem, czy będzie to dobry pomysł, ale chciałabym spróbować. O czym będę pisać?
W zasadzie nie chcę stawiać sobie jakiś granic. Będę z pewnością rozważać o byciu kobietą i mamą i chyba w tej kolejności... Co za tym idzie, chciałabym pisać o swoich przemyśleniach dotyczących zdrowego = przyjemnego trybu życia, za tym z pewnością będą pojawiać się przepisy na zdrowe posiłki lub przekąski, ale także na pyszności, które mają ciut więcej kalorii, będą również recenzje kosmetyków, które pomagają każdej kobiecie czuć się dobrze w swojej skórze, będą także pomysły na spędzenie aktywnie czasu, bo przecież ruch to zdrowie. Nie ucieknę w końcu od tematów pielęgnacji i wychowania niemowląt, bo małego Pierwiosnka mam w domku i nie bójcie się, nie będę pisać o każdej kupce, niezjedzonej porcji jabłuszka z marchewką i o tym, jak to mi źle, kiedy wstaję siedem razy na nocke, bo Mała płacze... W macierzyństwie także chodzi o to, żeby się nim cieszyć i po latach z łezką w oku wspominać, jak to świetnie było być młodą Mamą:-)
A więc (chyba się nie oduczę;p) zapraszam do lektury WSZYSTKICH, bez wyjątku:)